środa, 14 października 2020

Trudna mowa


 Żyjesz, a niby umarły widniejesz, 

przechodzą po tobie, bo pobladleś.

Uginają się pod ciężarem, a ty mówisz: 

dobrze, że nie ja to ich obowiązek.

A przecież masz świecić, bo lampą jesteś,

 którą Duch Święty rozpalił.

A przecież masz istnieć, 

bo Jezus pragnie żyć w tobie. 

Użyczył twoich dłoni, by czynić dobro.

Użyczył spojrzenia, aby kochało

 i podnosiło w nadziei do życia.

Zamieszkał w sercu,

 z którego tak często Go wypraszasz

 stawiając wiele i bardzo dużo rzeczy, 

myśli, spraw, "działań  dla Niego",

 że Jemu wystarcza tylko miejsca poza 

twoim sercem, myślą, wolą i uczynkiem.

I oburzasz się tylko, bo ci ubliżają. Nie tobie, 

lecz temu złu i głupocie która wyrosła

 już ponad rozmiary narcyza.

Jesteś, a wybladłeś i skamieniałeś 

z cynizmem w ręku, jak grób niewidoczny, 

o który inni się ocierają i tracą radość 

i kamienieją zachwyceni narcyzem. 

Pominąłeś Miłość Bożą i dlatego nic nie zrozumiałeś. 

Tymczasem Ją należało podjąć, a

tamto pomijać.

"Bo Miłość mi wszystko wyjaśniła".

Lecz ja wiem: Zbawca mój żyje! 

Więc wstanę i pójdę do mojego Ojca i powiem: 

Dotknij Ojcze mego serca,

 a żyć będę,

 " Bo Miłość mi wszystko wyjaśniła."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz