" Nazajutrz, gdy wyszli z Brytanii, poczuł głód. A widząc z daleka figowiec, okryty liśćmi, podszedł zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz podszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści... I przyszli do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni.. Mk 11, 12- 25.
Nie było owoców, nie było pąków, ani nadziei na owoce. A gdy przyszedł do świątyni, zamiast miejsca na modlitwę zastał sprzedających i kupujących i przenoszących coś bez celu przez świątynie.
Czyż nie tak wygląda nasze życie? Naprzemiennie. Wiele szumu, wiele zgiełku i tylko szum, a w sercu pustka. Wiele zajęć, przenoszenia, przewożenia pustych słów, jak ktoś kto i puste dzbany i nie ma czasu ich napełnić, bo wciąż biega. Za czym, za kim? By zrobić dobre wrażenie, że coś robię. Wiele krzyku, wiele hałasu, wszyscy coś mówią, ale nikt nikogo nie słucha, bo nie ma nic do uchwycenia. Nic, tylko pustka. Nic, tylko liście.
A Jezus mówi: "Mój dom ma być domem modlitwy". Nie mówi: Ten wasz dom, ale "Mój dom" . Jesteśmy tylko zarządcami. A jeśli wyrzucę z Jego świątyni Ducha Świętego, to z czym pozostanę?
Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście. 1Kor 3, 17
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz