Pan Jezus przyszedł do Jerozolimy.
Przyszedł do świątyni, a na dziedzińcu świątyni napotkał sprzedawców wołów, owiec i gołębi oraz tych, którzy prowadzili wymianę pieniędzy.
Wówczas splótł bicz ze sznurów i przepędził wszystkich. / J 2, 13 - 15/
Święty Marek przedstawiając to wydarzenie napisze, że już poprzedniego wieczoru Pan Jezus gdy przybył do świątyni "dokładnie wszystko obejrzał"
Każde działanie Jezusa było przemyślane i zaplanowane.
" Zabierzcie stąd to wszystko i nie róbcie targowiska z domu mego Ojca"
Czytam dziś te słowa i wiem, że Jezus, gdy wypowiada te słowa, to nie myśl tylko o budynku, który można przepięknie udekorować, przysposobić do ciszy i adoracji. Chodzi o coś więcej, o moje serce.
Moje serce, które otrzymało dar życia, a w sakramencie chrztu świętego,
dar łaski uświęcającej, czego symbolem stała się biała szata i światło świecy. Dar łaski, którego mam strzec, jak płomień świecy.
Niewiele potrzeba, by płomień świecy zgasł.
Niewiele potrzeba; chwila nieuwagi, by zgasić płomień, wprowdzić ciemność brud i grzech. Granica jest bardzo cienka.
Pytam więc siebie: Czemu otwieram drzwi serca ? Co dopuszczam do siebie?
Co sprawia, że zamiast białych promieni łaski, pląta się we mnie tyle zamieszania i zła, a serce zamieniam w jaskinie.
I mówię, że to nie ja, tylko inni są winni.
Panie Jezu, który przychodzisz do mojego serca, uczyń je domem modlitwy i sanktuarium ciszy dla Twojego Słowa, abym umiała dokonywać właściwych wyborów.
Maryjo, Niepokalana Matko, uproś mi ducha modlitwy i pokory.
Oby nasze serca, jak ta bańka na wietrze, przyjmowały tylko to, co czyste,
dobre i szlachetne, by jaśniały w świetle
Bożej Miłości, która podtrzymuje nasze życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz