niedziela, 4 marca 2018

Moje serce.

  Pan Jezus przyszedł do Jerozolimy.
  Przyszedł do świątyni, a na dziedzińcu     świątyni  napotkał sprzedawców wołów, owiec i gołębi oraz tych, którzy prowadzili wymianę pieniędzy. 
  Wówczas splótł bicz ze sznurów i przepędził wszystkich. / J 2, 13 - 15/
   
 Święty Marek przedstawiając to wydarzenie napisze, że już  poprzedniego wieczoru Pan  Jezus gdy przybył do świątyni "dokładnie wszystko obejrzał"  
    Każde działanie Jezusa było przemyślane i zaplanowane.
         
  " Zabierzcie stąd to wszystko i nie róbcie targowiska z domu mego Ojca" 
    
         Czytam dziś te słowa i wiem, że  Jezus, gdy wypowiada te słowa, to nie myśl  tylko o budynku, który można przepięknie udekorować, przysposobić do ciszy i adoracji. Chodzi o coś więcej, o moje  serce.
       
          Moje serce, które otrzymało dar życia, a w sakramencie chrztu świętego,
         dar łaski uświęcającej, czego symbolem stała się biała szata i światło świecy. Dar łaski, którego mam strzec, jak płomień świecy.
Niewiele potrzeba, by płomień świecy zgasł.
Niewiele potrzeba; chwila nieuwagi, by zgasić płomień, wprowdzić ciemność brud i grzech. Granica jest bardzo cienka.

Pytam więc siebie: Czemu otwieram  drzwi serca ? Co dopuszczam do siebie?
Co sprawia, że zamiast białych promieni łaski, pląta się we mnie tyle zamieszania i zła, a serce zamieniam w  jaskinie.
I mówię, że to nie ja, tylko inni są winni. 
           Panie Jezu, który przychodzisz do mojego serca,  uczyń je domem modlitwy i  sanktuarium ciszy  dla Twojego Słowa, abym umiała dokonywać właściwych wyborów.
               Maryjo, Niepokalana Matko, uproś mi ducha   modlitwy i pokory.
           


Oby nasze serca, jak ta bańka na wietrze, przyjmowały tylko to, co czyste,
dobre i szlachetne, by jaśniały w świetle 
Bożej Miłości, która podtrzymuje nasze życie.

           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz