Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść:
«Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł.
A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?” Odpowiedział im: „Nieprzyjazny człowiek to sprawił”. Rzekli mu słudzy: „Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?”
A on im odrzekł: „Nie, byście zbierając chwast, nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza” Mt 13, 24 - 30
Ileż to razy słyszymy, że nieprzyjaciel w tym lub tamtym miejscu rozsiał źle słowa i odszedł. A tak było spokojnie, dobrze. Czy mamy w tym udział? Nie, jeśli nie podejmujemy złych wypowiedzi i nie przekazujemy ich dalej.
Co jednak uczynić gdy to zło posiane przez nieprzyjaznego człowieka dotyczy nas? Czy można je wyrwać, usunąć, zaprotestować? Nie. Święty Jan Paweł 2 powiedział, że prawda obroni się sama i tak się dzieje, gdy chodzi o niestworzone historie, które w swojej wyobraźni tworzy ludzka głupota powodowana zazdrością. Innej uwagi i reakcji wymaga zniesławienie czyjegoś imienia, gdy słowo potrafi zabić, wtedy nie wolno milczeć.
Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi o złu, które nie zależy od nas, na które nie mamy wpływu, temu trzeba pozwolić rosnąć obok, aż do żniw. Nie wolno na własną rękę wymierzać "sprawiedliwości". Tylko w obliczu dobra zło traci na wartości.